WESOŁYCH!


Miałam zrobić post o alternatywnych choinkach - nie wyrobiłam się. Miałam plan napisać super-hiper-życzenia - nie wyrobiłam się. Więc dziś króciutko...

W ŚWIĘTACH NAJLEPSZE JEST... PAKOWANIE PREZENTÓW!



Co najbardziej lubię w świętach? Summa summarum - prezenty. Ale nie dostawanie ich, nawet nie kupowanie, ale pakowanie ich jest moją ulubioną czynnością! Pomysły na prezenty dla Niej/dla Niego już prawie mi wyskakują z lodówki. Wiem, że: koronkowa bielizna, piżamy, zimowe swetry, perfumy, zegarki Korsa, minimalistyczne naszyjniki i lampki Cotton Ball czekają w kolejce na zapakowanie. Dlatego jako miłośniczka DIY i chomikowania wszelkich wstążek, kokardek, piórek i styropianowych wycinków, przedstawię Wam sposoby na opakowanie prezentów po taniości ale na pewno bardziej efektownie niż kolorowe torebki na prezenty. Głównym bohaterem przedsięwzięcia będzie papier pakowy (dostaniecie na poczcie, w każdym papierniczym, w Tesco, Leclercu itp.). Brązowy papier mam zawsze w domu (bliskie zażyłości z Pocztą Polską - pozdrawiam!) i nie raz uratował mi tyłek gdy pozostało 5 minut czasu na zapakowanie prezentu i wyjście z domu.

LATOJESIEŃ




Ostatnio czarowałam, rzucałam zaklęcia i proszę! Chyba się zakolegujemy z panią Pogodą jeśli dalej będzie nas tak rozpieszczać.

A KYSZ, A KYSZ!




W szafce na buty nadal królują baleriny i sandałki. Botki i workery odpoczywają jeszcze w piwnicy, a szale i chusty leżą na samym dnie szuflady. W mediach wszyscy trąbią, że jesień i w "pytaniach na śniadanie" podają przepisy na dania z dyni. Jaka jesień, pierwsze słyszę?!
 

DLA KOGO WŁAŚCIWIE TEN ŚLUB?!



Sezon letni - słońce nad głowami, zielona trawa pod nogami. Przystrojone samochody rywalizują na ulicach, który będzie głośniej trąbił klaksonem. Pod kościołami setki gości. Chociaż w sumie kilkadziesiąt bo większość osób dociera spóźniona na mszę albo dopiero pod lokal weselny. Zaczyna się ceremonia, para młoda przysięga sobie miłość aż po grób. Wychodzą z kościoła - jest konfetti, płatki róż, życzenia składane regułkowo i czym prędzej bo "goście głodni, trzeba szybko jechać". Lokal weselny - lampka szampana, "Sto lat", pierwsze danie, drugie danie, deser, pierwszy taniec, potem huczna zabawa, oczepiny, barszczyk z krokietem, słońce na horyzoncie i koniec. Brzmi znajomo? Para młoda już nie jest para młodą tylko małżeństwem. A goście w swoich domach po przebudzeniu dyskutują co było dobre, a co nie - że zupa za słona, zespół za głośny, klimatyzacja za mocna, podłoga za śliska, tort za słodki. Mija czas, pamięć się rozmywa i lata później można usłyszeć "Jak byliśmy u kogoś na ślubie i weselu to było ......".
Otóż nie u kogoś, tylko na ślubie i przyjęciu weselnym dwóch konkretnych osób.

Więc dla kogo właściwie jest ten ślub?!